Wolę iść przez życie, niż stać w miejscu i czekać na cud

Natychmiastowa ewakuacja w 'puchatkach' maj 2015
Znajdujesz się w sytuacji wydaje się bez wyjścia, wszystko Cię przytłacza, nowy problem goni kolejny, myślisz sobie: "chyba gorzej być nie może, co ja teraz zrobię".

Moja historia

Moje problemy zaczęły się od niezapłaconych faktur. Stojąc przed groźbą bankructwa wyruszyłam z 1 walizką, małym plecaczkiem i 70 funtami do Wielkiej Brytanii
w poszukiwaniu rozwiązania dla moich problemów.

Mieszkając kątem u kolegi szybko znalazłam pracę na magazynie, po kilku tygodniach znalazłam drugę pracę jako kelnerka. 
Praca na magazynie sprawiła, że dosyć szybko poznałam znaczenie słowa 'target per hour'.
Praca w weekendy jako kelnerka szybko pogrzebała moją karierę na magazynie ze względu na dyspozycyjność.

Pracując w restauracji byłam przyuczana do zawodu przez najlepszego kelnera jakiego dotąd poznałam. Portugalczyk, mieszkający w Anglii przez wiele lat, były manager restauracji jednego z kilku gwiazdkowych hoteli. Jego wieloletnie doświadczenie i wiedza, którą mi przekazał są bezcenne.
Miałam oprócz tego trzy koleżanki litwinkę, rumunkę i franancuskę. Litwinka oraz francuska były dla mnie bardzo surowe, nie raz chciałam rzucić fartuch i wyjść. Litwinka nie przyznawała się, że rozumie polski a ja nie przyznawałam się, że rozumiem francuski.
Niestety w oczach właścicieli restauracji, pracując tak samo jak każdy inny pracownik nie zasłużyłam na napiwki oraz wszystko co robiłam w ich mniemaniu robiłam źle. Będąc okradaną nie pozostało mi nic innego jak poszukanie nowej pracy.

Dokładnie pamiętam datę 13.01.2015, kiedy zadzwonił do mnie telefon z agencji pracy; ja właśnie leżałam na materacu w salonie, męcząc się po zeszłonocnym drinku ze współlokatorami...
Miałam być następnego dnia o 8:00 na tzw induction. Był to mały magazyn, pracujących w nim ludzi bardzo miło wspominam do tej pory.
Zaczynałam od 8:00 rano przez pierwszy tydzień pracy firma sprawdzała moją niezłomność, przerzucając przez cały dzień kilogramy worów 20kg z ziarnem dla ptaków. 
Mając w miarę stabilną pracę, po kilku tygodniach postanowiłam się usamodzielnić i wyprowadzić od uprzejmego kolegi by zamieszkać w pokoju, wynajmowanym od koleżanek, zapoznanych w restauracji.

Minęło kilka miesięcy. Wredna Alina, która przestała sprzątać bałagan po koleżankach wreszcie  doczekała się sprawiedliwości! Koleżanki dopadły ją, podczas rozmowy na skype. 
- Alina, zejdź tu na chwilę, wołały. 
- Kiedy ostatnio podłogę myłaś? 
- Drzwi również się brudzą od codziennego otwierania, pomyślałaś o tym?
- Mało płacisz za pokój a wszystkiego używasz w moim domu, łyżki mi niszczysz, na kanapie siedzisz, to wszystko się eksploatuje, mówiły.
Cóż, najwidoczniej za dużo zarabiałam pracując za najniższą krajową przez 7 dni w tygodniu w dwóch firmach, ledwo wiążąc koniec z końcem... 
Oszczędzałam na czym tylko mogłam, do tego dochodził stres związany z terminami płatności. 
Będąc w Polsce zaledwie dwa razy, musiałam się nieźle nagimnastykować aby pozałatwiać niektóre sprawy, to co mogłam załatwiałam przez telefon lub mail.
Kupiłam rower za 40 funtów, by dojeżdżać do pracy 16 km w jedną stronę, później na szczęście koleżanka mi pomogła w dojazdach.
Moim jedynym dobytkiem było biurko, które kupiłam za 18 funtów z ogłoszenia.

Z opresji przed szorowaniem drzwi oraz zużywaniem łyżeczek u właścicielki domu, uratowała mnie koleżanka z pracy. Następnego dnia spakowałam swój cały dobytek. Przyjechała po mnie z chłopakiem. 
Właścicielka mieszkania dosłownie rzuciła się na mnie ze złości myśląc, że chcę uciec bez płacenia, nerwowo zaczęła sprawdzać stan konta. 
Walka zakończyła się wyrzuceniem mnie za łachy w ciapciach 'puchatka' za drzwi ze słoikiem zupy litewskiej, w zimny deszczowy dzień. 
Żałuję tylko pierogów ruskich zostawionych w zamrażalniku...



To były 2 najlepsze tygodnie spędzone u koleżanki. Wtedy było lato, czułam się trochę jak na wakacjach:)
Niestety co dobre szybko się kończy. Schronienie znalazłam u kolegi do którego przyjechałam na początku:) tym razem miałam swój własny pokoik. 

Pojawiła się szansa pracy w nowo otwartym magazynie, o której dowiedziałam się od tej samej koleżanki. Rozpoczęłyśmy pracę razem. Do dziś pracuję w tej firmie.
Po pół roku czekała mnie kolejna przeprowadzka, tym razem miały minąć dwa tygodnie od dnia wyprowadzki od kolegi do nowego domu. Co miałam zrobić ze sobą przez dwa tygodnie?
I tu pojawiła się kolejna osoba, która mi pomogła z transportem z zakwaterowaniem i wyżywieniem.

Pomimo wielu przykrości i bardzo trudnych sytuacji, które mnie spotkały do tej pory; jestem wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze życiowej ludzi z wielkim sercem, bez których nie poradziłabym sobie w trudnych momentach mojego życia za co jestem im bardzo wdzięczna.

Po prawie półtora roku mogę powiedzieć, że moja historia dopiero się zaczyna. Jestem tego zdania, że niezależnie od tego co by się działo, trzeba iść na przód. Co się stało już się nie odstanie.

13.03.2016


Wolę iść cały czas przez życie i przynajmniej próbować osiągnąć to co chcę, niż stać w miejscu i czekać aż to o czym marzę cudownym sposobem się stanie.

Alina.






Komentarze